Kupa na Evereście. Na najwyższej górze świata zaczął się sezon ataków szczytowych

13 maja Szerpa Kami Rita po raz 29. stanął na szczycie Everestu. Na najwyższej górze świata padają też inne rekordy – tłoku, ilości śmieci i smrodu.

15.05.2024

Czyta się kilka minut

Nepalski przewodnik Kami Rita, 13 maja 2024 r. zdobył szczyt Mount Everest po raz 29. // Fot. Nisha Bhandari / East News
Nepalski przewodnik Kami Rita, 13 maja 2024 r. zdobył szczyt Mount Everest po raz 29. // Fot. Nisha Bhandari / East News

Ponad 2500 osób tłoczy się w bazie na morenie lodowca Khumbu, by stanąć na szczycie Everestu, Lhotse, Nuptse czy Pumori. Są tam jeszcze obsługujący ich kucharze, tragarze, sanitariusze, masażyści i spece od łączności. 

Szansę na miano „summitera” wraz z dyplomem potwierdzającym wejście na szczyt ma w przypadku Mount Everest statystycznie niespełna co piąty atakujący. Na drodze klasycznej – wiodącej najpierw chybotliwą sekcją czołową lodowca Khumbu, potem przez nagrzany słońcem Kocioł Zachodni (czasami zwany przez to prześmiewczo Zachodnim Grillem) i wreszcie zboczami Lhotse aż do Przełęczy Południowej, skąd koło północy śmiałkowie ruszają do ostatniego ataku – czyhają nie tylko szczeliny i lawiny. Z gry o szczyt jako pierwsi zawsze odpadają najsłabiej przygotowani kondycyjnie. Już kilka pierwszych godzin podejścia do obozu pierwszego w Kotle Zachodnim, pomiędzy trzeszczącymi serakami i pośród głębokich szczelin, potrafi zniszczyć fizycznie i psychicznie kogoś, kto uważał, że przygotowania do wyprawy na Everest można sprowadzić do dokonania przelewu organizującej ją agencji i zakupu stosownego sprzętu. Wbrew logice, takich śmiałków każdego roku pojawia się pod Everestem po kilkudziesięciu. Bywa i tak, że przed wejściem na lodowiec szerpańscy przewodnicy pierwszy raz pokazują im, jak włożyć raki, i tłumaczą, co robić z „małpą” służącą do asekuracji na linach poręczowych. Inni z kolei próbują skracać sobie czas niezbędnej aklimatyzacji śpiąc jeszcze w domach w namiotach hipoksyjnych, imitujących warunki panujące powyżej 5 tysięcy metrów nad poziomem morza. Z różnym skutkiem. Czasami tragicznym.

700 osób na jeden szczyt

Klient nasz pan. W tym sezonie koszt uczestnictwa w „wyprawie na Mount Everest” od strony nepalskiej oscyluje na poziomie 50 tysięcy dolarów od osoby. Od strony tybetańskiej jest o około 10 tysięcy dolarów taniej, ale chińskie władze, w przeciwieństwie do nepalskich, otwierając po raz pierwszy od pandemii sezon wspinaczkowy na Czomolungmie, wprowadziły też limit 300 udzielanych pozwoleń. Od strony nepalskiej na najwyższy szczyt wspinać się będą w tym roku co najmniej 352 osoby, które do pewnego momentu będą współdzielić drogę i przygotowane przez Szerpów obozy z 75 osobami atakującymi Lhotse i 24 wspinaczami zmierzającymi na szczyt Nuptse. Na dwóch ostatnich górach, technicznie dużo trudniejszych od Everestu, rzadko pojawiają się kompletni górscy ignoranci, ale także szeregi doświadczonych w górach wysokich alpinistów jak co rok przerzedzi choroba wysokościowa, spowodowana niedostatkiem tlenu w atmosferze, oraz infekcje gardła wywołane przez zimne i suche powietrze. Wiele osób odpadnie też z gry z powodu zatruć pokarmowych, o które tym łatwiej, im cieplej – i brudniej – robi się w dolnych partiach drogi z powodu zmian klimatycznych. 

A w tym sezonie wspinaczkowym pod Everestem słowo „klimat” słychać bardzo często.

Bezradni doktorzy 

Wiosną 2014 roku 16 Szerpów transportujących w wyższe partie góry wyposażenie obozów dla wypraw komercyjnych zginęło pod lawiną w trakcie trawersowania lodowca Khumbu. Od tamtej pory każdego roku grupa tzw. Icefall Doctors, doświadczonych szerpańskich wspinaczy pracujących jako przewodnicy wysokogórscy, trasę dla komercyjnych wypraw prowadziła z dala od południowo-zachodnich zboczy Everestu, z której do Kotła Zachodniego spadają lawiny wywołane przez nadtopione słońcem seraki. W tym roku przebieg trasy w tym wariancie okazał się jednak nie do pokonania dla większości klientów komercyjnych wypraw. Z powodu ciepła na lodowcu Khumbu otworzyły się wielkie szczeliny i po dłuższych naradach Icefall Doctors zdecydowali się na powrót do trasy z wariantem sprzed 2014 roku, przez niesławną „salę balową Kostuchy”, jak nazwano fragment drogi zagrożony lawinami. Klientów ostrzeżono o ryzyku i pouczono, by na tym odcinku drogi na szczyt wyjątkowo nie zatrzymywali się w celu nadania transmisji swych wyczynów do mediów społecznościowych.

Trzy tony fekaliów

13 maja na szczycie Everestu pod raz 29. w karierze stanął Szerpa Kami Rita, dodając jedno oczko do własnego rekordu liczby wejść na najwyższy punkt Ziemi. Nepalski przewodnik, który pierwszy raz zdobył ten szczyt równo 30 lat temu, jest zarazem najlepszym źródłem informacji o zmianach, jakie zaszły w Himalajach. Linia wiecznego śniegu zdaje się podnosić niemal z roku na rok. W tym sezonie przed monsunem bezśnieżne są dwie już przełęcze na wysokości ponad 5800 metrów nad poziomem morza. Na odcinkach drogi klasycznej dotychczas uważanych za względnie bezpieczne pojawiło się zagrożenie w postaci kamieni, które słońce wytapia z coraz cieńszej pokrywy śnieżnej. Znikający śnieg odsłania też pokłady startych śmieci, zwłok i ekskrementów tkwiących dotąd w wiecznej zmarzlinie. Everest zaczyna cuchnąć. Nepalska organizacja Sagarmatha Pollution Control Committee [Sagarmatha to nepalska nazwa Everestu – przyp. red.] szacuje, że na drodze pierwszych zdobywców, którą poruszają się komercyjne wyprawy na Everest, na odcinku między bazą a obozem czwartym na wysokości około 8 tysięcy metrów nad poziomem morza zalega obecnie około trzech ton ekskrementów – z czego połowa właśnie w obozie czwartym, z którego wspinacze startują do ataku szczytowego. Władze nepalskie po raz pierwszy w historii eksploracji Himalajów wprowadziły w tym roku obowiązek znoszenia kup z góry. W drodze do bazy uczestnicy wypraw dostali specjalne oznakowane worki, które po skończonej wyprawie należy zdać. Wypełnione.

Inicjatywa trafna, ale spóźniona. O jakieś trzy tony.

W trakcie pracy nad tekstem korzystałem z relacji prywatnych uczestników tegorocznych wypraw na Everest, depesz serwisu ExplorersWeb i Deutsche Welle oraz z korespondencji Michała Gurgula dla serwisu wspinanie.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej