Jedzie mi tu czołg? Jak Mariusz Błaszczak robił zakupy dla wojska

Wokół południowokoreańskiego zamówienia na uzbrojenie, które rząd Morawieckiego w błyskawicznym tempie skonstruował jeszcze w 2022 roku, pojawia się coraz więcej znaków zapytania.

17.04.2024

Czyta się kilka minut

Przekazanie południowokoreańskich czołgów K2 żołnierzom Wojska Polskiego. Morąg, 9 grudnia 2022 r. // Fot. Paweł Wodzyński / East News
Mariusz Błaszczak, ówczesny minister obrony narodowej, podczas przekazania południowokoreańskich czołgów K2 żołnierzom Wojska Polskiego. Morąg, 9 grudnia 2022 r. // Fot. Paweł Wodzyński / East News

Silni, zwarci, gotowi nie oddać ani guzika od munduru – tacy poczuliśmy się w ostatnich dniach po serii doniesień o drugim dnie koreańskich kontraktów na uzbrojenie, zawartych przez resort obrony narodowej jeszcze pod kierownictwem Mariusza Błaszczaka. My, czyli ta część polskiego społeczeństwa, która pośpieszną modernizację armii śledzi na bieżąco, trzymając za nią kciuki i zarazem ustawicznie przekonując samych siebie, że wojskowi i politycy w MON wiedzą, co robią.

Tylko w tym roku na obronność wydamy, jako podatnicy, 158 mld zł, z czego niemal 83 mld zł pochłoną wydatki na zakup i eksploatację uzbrojenia. Do końca tej dekady polskie inwestycje w sprzęt dla wojska przekroczą już pół biliona złotych, czyli będą wyższe od łącznej sumy wszystkich unijnych dotacji, jakie do tej pory dostaliśmy z Brukseli. Polska zbroi się – proszę wybaczyć patos – wysiłkiem całego społeczeństwa, które mogłoby te fortunę wydać na inne, nie mniej ważne cele. Mamy więc prawo też oczekiwać, że ludzie, którym powierzono realizację tego ważnego zadania, nie dadzą się przy tym ograć jak przedszkolaki. Na razie społeczny konsensus co do sensowności wydatków na obronność trzyma się mocno, ale głównie za sprawa nagłego urealnienia zagrożenia ze wschodu. Gdybyśmy mieli mierzyć go poziomem merytoryczności klasy politycznej, obawiam się, że wynik byłby zgoła inny.

Czy Polska schroni się pod francuskim parasolem jądrowym? Perspektywa wygranej Trumpa sprawia, że nie jest to pytanie czysto teoretyczne

Arsenał atomowy Paryża jest sam w sobie zbyt skromny, by mógł obronić całą Europę. Ale zdaniem francuskich ekspertów oferta pewnego rozszerzenia tego projektu mogłaby być interesująca dla niektórych krajów NATO, w tym Polski.

Oto bowiem w ciągu zaledwie kilku dni dowiedzieliśmy się, że wokół południowokoreańskiego zamówienia na uzbrojenie, które rząd Morawieckiego w błyskawicznym tempie skonstruował jeszcze w 2022 roku, pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Wątpliwości nie dotyczą na szczęście samych dostaw sprzętu, te idą bowiem zgodnie z planem. W świetle informacji, jakie przedostały się do opinii publicznej, innego, o wiele mniej korzystnego kształtu nabiera natomiast sam kontrakt. Umowa miała zaowocować nie tylko szybkim dozbrojeniem naszej armii po przekazaniu z jej zasobów znacznej części wyposażenia Ukrainie. Koreańczycy mieli też pomóc polskiemu przemysłowi zbrojeniowemu nabyć kompetencje technologiczne, które w przyszłości pozwoliłyby mu samodzielnie projektować i wytwarzać własne konstrukcje. Azjatycki partner miałby stać się dla nas takim samym mentorem, jakim dla niego była amerykańska zbrojeniówka, u której początkowo Koreańczycy kupowali gotowe konstrukcje, by z czasem przejść do tworzenia własnych.

W przemyśle zbrojeniowym takie transakcje wiązane nie należą do rzadkości. Przeciwnie, obecność offsetu w wynegocjowanym kontrakcie na zakup uzbrojenia zwykle dowodzi, że zamawiający przyłożył się do roboty, targował się ostro i wypracował możliwie najlepsze warunki. Przy skali zamówień dla polskiej armii kontrakt z Warszawą należy dziś do najbardziej pożądanych kąsków w światowej zbrojeniówce. Niestety, potencjalni kontrahenci zdają sobie też sprawę, że Polska nie ma czasu na dzielenie na czworo negocjacyjnego włosa i oferują znacznie mniej, niż zaproponowaliby, gdybyśmy uzbrojenie dla Wojska Polskiego w zbliżonej ilości kupowali w spokojniejszych czasach.  

Zaletą kontraktu koreańskiego miała być właśnie elastyczność. Poza pierwszą partią 180 czołgów K2 Black Panther i armatohaubic K9, które Koreańczycy dostarczyli nam de facto z magazynów własnej armii, azjatycki partner oferował polskiej stronie transfer technologii – wraz z krajowym podmiotem z branży zbrojeniowej miał stworzyć konsorcjum, które zaprojektowałoby polską wersję wozów K2 i zajęło się ich produkcją już na terenie Polski. Oprócz korzyści czysto fiskalnych działająca na miejscu fabryka zapewniałaby też zaplecze remontowe i serwis, czyli rzecz niezwykle ważną zwłaszcza w czasie potencjalnego konfliktu zbrojnego.

Według nieoficjalnych informacji – z raczej kontrolowanych przecieków z MON – kontrakt z Koreańczykami oferuje nam jednak o wiele mniej. Po pierwsze, wiele wskazuje na to, że prosto z Korei kupimy nie 180, lecz niemal dwa razy tyle wozów K2. Koreańczycy przygotowują się wprawdzie do uruchomienia zakładu w Polsce, trwa już nawet nabór pierwszych pracowników, ale nic nie wskazuje na to, by miało to być joint venture ze stroną polską. Kolejne czołgi K2 w wersji PL, już uwzględniającej wymagania naszej armii, mogą więc istotnie powstawać w Polsce, ale w zakładach kontrolowanych przez stronę koreańską.

Kontrakt z Koreą musi tymczasem zaowocować przeniesieniem produkcji czołgów dla naszej armii do Polski, ale do fabryki, której polska strona będzie współudziałowcem. Tylko w ten sposób uda się wypełnić kompetencyjną lukę rodzimego przemysłu zbrojeniowego, który utracił know-how niezbędne do produkcji własnego ciężkiego sprzętu pancernego (część takich kompetencji zyskaliśmy za PRL dzięki zamówieniom na radziecki czołgi rodzin T-55 i T-72). Przedstawiciele poprzedniego rządu wielokrotnie zapewniali, że właśnie na takich warunkach i właśnie dlatego kupujemy sprzęt w Korei. Dlatego na uwagę zasługują nawet niepotwierdzone informacje, że realizacja tego warunku napotyka na trudności. 

Nie da się wykluczyć, że spragniony przedwyborczego poklasku Błaszczak wraz ze swoim politycznym zapleczem poszedł w negocjacjach na skróty, byle jak najszybciej dostać pierwsze czołgi z Korei, na tle których dało się korzystnie zapozować na konferencji prasowej. A jeśli więcej ugrać w takich warunkach się nie dało, to znaczy, że rząd PiS w sprawie koreańskiego megakontraktu (wedle koreańskiej agencji informacyjnej Yonhap tylko w ubiegłym roku przyniósł on tamtejszej zbrojeniówce 17,3 mld dolarów, czyli...aż 72 proc. przychodów z eksportu) po prostu wprowadzał obywateli w błąd.  Wokół koreańskiego zamówienia równie dobrze może jednak toczyć się brudna rozgrywka amerykańskich lub niemieckich lobbystów próbujących je unieważnić albo przeciwnie – Koreańczycy w ostatniej chwili próbują ugrać więcej, niż zdołali na etapie negocjacji, stawiając nas przed faktami dokonanymi. Wedle niepotwierdzonych przez MON informacji azjatycki partner miał próbować wcisnąć do oferowanych czołgów starszą amunicję niż ta, którą zakontraktowała strona polska. 

W grze o kawałek tortu wartego pół biliona złotych wszystko jest możliwe.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej