Breżniew naszych czasów

Zapowiedziana zmiana miejsc na szczytach władzy - premier Putin przesiada się na fotel prezydenta, prezydent Miedwiediew na fotel premiera - kończy okres niepewności co do sukcesji w Rosji.

11.10.2011

Czyta się kilka minut

Nie ma wątpliwości: po kolejnej udanej "kontrolowanej przesiadce" z fotela na fotel, ekipa rządząca z Putinem na czele dołoży wszelkich starań, aby utrzymać pełną kontrolę nad polityczną sceną i zasobami finansowymi. Wyznaczona 11 lat temu, na początku prezydentury Władimira Władimirowicza, strategia trwania przy sterze - i przy synekurach - nadal obowiązuje.

Kto na jakim stołku

Zgromadzeni na moskiewskich Łużnikach delegaci zjazdu partii Jedna Rosja (Jedinaja Rossija) przeżyli chwilę euforii - po czym zastygli w wyuczonym oczekiwaniu. Euforię wywołały wystąpienia premiera Putina i prezydenta Miedwiediewa, które zakończyły okres niepewności wokół kandydata obozu władzy w fasadowym plebiscycie, nazywanym wyborami prezydenckimi.

Spektakl był wyreżyserowany doskonale. Najpierw wystąpił Putin. Zaproponował, aby prezydent Miedwiediew był numerem jeden na liście wyborczej Jednej Rosji. Miedwiediew (co za zaskakująco finezyjna gra) się zgodził. A następnie z kurtuazją, jak w kultowym "Rejsie" - w scenie wyborów "rady rejsu" - wskazał premiera Putina jako kandydata na prezydenta. Owacje. Wszystko jasne. Niektórzy od razu poszli spać, nie wstając ze zjazdowego krzesła.

Ale niektórzy zaczęli zadawać pytanie. Dlaczego młody polityk z czteroletnim stażem na urzędzie prezydenckim zrezygnował z reelekcji? Dlaczego tak łatwo ogłosił kapitulację i oddał pole koledze z "rady rejsu"? Odpowiedź znajdziemy w cynicznie szczerej wypowiedzi Putina, otwierającej zjazd: "Porozumienie co do tego, jak dalej postępować, osiągnęliśmy dawno, kilka lat temu. Ale nieważne jest, kto na jakim stołku będzie siedzieć".

W Rosji to jednak jest ważne, można powiedzieć: kluczowe. Miedwiediew przez czas przysiadania na skraju kremlowskiego tronu zachowywał się lojalnie wobec patrona, kierującego nawą państwową z tylnego siedzenia. Widocznie takie były ustalenia, te sprzed kilku lat (nawiasem mówiąc, skoro już wszystko ustalili w 2008 roku, to musieli się nieźle bawić, wodząc za nos polityków i obserwatorów na całym świecie, którzy nerwowo przebierali nogami, chcąc wyczuć, kto będzie gospodarzem Kremla przez następne lata).

Powrót taty

Młodszy partner w rządzącym tandemie zachowywał się w minionych latach jak osoba wynajęta do badania gruntu w bagnie. Miedwiediew występował z inicjatywami, które mogły wprowadzić korektę w jakiejś dziedzinie - np. rzucił hasło destalinizacji albo brał się do uzdrawiania milicji, walki z korupcją, zakładania szczęśliwych Dolin Krzemowych itd. Reakcja na inicjatywy prezydenta była na ogół pozorowana. Przełom nie nastąpił, wszystko można z łatwością odwrócić, żaden z filarów systemu nie został nadwątlony.

Byli jednak tacy, którzy uwierzyli w autentyczne zamiary liberalizacyjne i modernizacyjne Miedwiediewa. Szczególnie na Zachodzie. Ale też w bezpośrednim otoczeniu prezydenta liczono, że Miedwiediew stanie do walki o drugą kadencję, a gdy wygra, ograniczy autorytarne zapędy Putina.

Dziś powrót Putina na Kreml kończy rządy tandemu. Choć Miedwiediew formalnie nie wypada z gry, jego pozycja osłabnie i będzie słaba na tyle, że nie będzie można już mówić o tandemie - nawet asymetrycznym, z dominującą pozycją Putina. Jako sprawujący urząd prezydent, Miedwiediew miał przynajmniej nominalnie szeroki zakres władzy. Gdy zostanie (o ile zostanie) premierem, wejdzie w buty podległego prezydentowi urzędnika, a centrum decyzyjne wróci wraz z Putinem na Kreml; rząd będzie technicznym wykonawcą postanowień prezydenta.

"Breżniewizacja" Putina

Na wieść o deklaracji przedłużenia rządów Putina - potencjalnie dwie sześcioletnie kadencje, do 2024 r. - zaczęto snuć analogie do osiemnastoletnich rządów (1964-1982) genseka Leonida Breżniewa. Szczególnie wiele uwagi krytycy poświęcają okresowi uwiądu, który w efekcie doprowadził do rozpadu ZSRR.

Natomiast wygląda na to, że kremlowscy inżynierowie dusz w pełni świadomie eksploatują wizerunek niezatapialnego genseka, aby wykreować nową-starą linię polityki nowego-starego prezydenta. Rzecznik Putina, Dmitrij Pieskow, w wywiadzie dla internetowej telewizji "Deszcz" nawiązał do osiągnięć ery Breżniewa: "Rzeczywiście w Moskwie można usłyszeć - a po co on wraca? Wielu mówi o breżniewizacji Putina. A Breżniew to nie jest postać ze znakiem minus dla historii naszego kraju. To ogromny plus. On położył podwaliny naszej gospodarki, rolnictwa".

Pieskow nie mówił o zastoju, odsunięciu reform, dysydentach wsadzanych do psychuszek, wojnie w Afganistanie czy ideologicznym marazmie, lecz o stabilności. To słowo-klucz, mające uspokoić i zadowolić społeczeństwo w nadchodzącej erze niezatapialnego prezydenta. Na zjeździe Putin śpiewał piękne socjalne kołysanki: o podwyżkach emerytur i pensji w budżetówce.

Projektem nowej-starej prezydentury może być też ogłoszony przez Putina w dzienniku "Izwiestia" program integracji kilku państw postradzieckich w Unię Euroazjatycką. Pomysł to nienowy, z podobnym występował w 1994 r. niezmienny prezydent Kazachstanu, Nursułtan Nazarbajew. Efekt wizerunkowy dla mas jednak murowany: Putin jako car-odnowiciel imperium.

Ale poza walorem wizerunkowym, są tu też wątpliwości: czy kolejny projekt integracyjny, w którym Rosja ma odgrywać rolę dominującą, będzie atrakcyjny dla partnerów? Czy projekt ma sens, jeśli nie przystąpi doń Ukraina? Kto za to będzie płacić? Redaktor naczelny pisma "Rosja w Globalnej Polityce" Fiodor Łukjanow dostrzegł w inicjatywie Putina elementy przytomnej oceny możliwości Moskwy: projekt "wpisuje się w ogólny kierunek rozwoju rosyjskiej polityki zagranicznej, a dokładniej - w ocenę nowego miejsca Rosji w świecie (...), to nie kolejna inkarnacja dążenia Rosji do zajęcia pozycji supermocarstwa, a raczej stopniowe wycofywanie się Moskwy z ambicji globalnej siły ku zadaniom regionalnym".

Botoks rządzi

Niezależnie od tego, jaką pozycję uda się zająć Rosji pod rządami Putina w świecie, jego pozycja na rosyjskiej scenie wewnętrznej pozostaje niezachwiana. Putin na co dzień demonstruje, że jest w świetnej formie i pełen dobrych przeczuć. Kryzys? Jaki kryzys? Rosja świetnie sobie dała radę z poprzednią falą kryzysu, a jeśli nadejdzie druga fala, też sobie poradzi - mówił na niedawnym spotkaniu z inwestorami.

Nie wszyscy podzielają optymizm premiera-prezydenta. Rosyjska politolog Lilia Szewcowa z moskiewskiego Centrum Carnegie na łamach "Nowej Gaziety" jak Kasandra przestrzega przed pogrążaniem się Rosji w marazmie, pod rządami zastygającego w odmładzającym botoksie Putina: "Imitacja demokratycznych instytucji w Rosji, m.in. wyborów, pozwala rządzącej ekipie utrzymać się u władzy, a nawet udawać, że są to cywilizowane rządy, i cieszyć się wykreowanym wizerunkiem postępowca. (...) Gospodarka surowcowa przedłuża żywot archaicznego systemu. Ręczne sterowanie zapewnia spokój. Ale brak kanałów, przez które mogą być przekazywane komunikaty o interesach różnych grup społecznych, sprawia, że ludzie wychodzą na ulicę. A demonstracje uliczne w takim kraju jak Rosja to zagrożenie dla status quo".

I dalej: "Kremlowski reżim umiejętnie posługuje się metodą kija i marchewki - raz stosując represyjne metody i zastraszanie, to znowu rozdając prezenty. Ta taktyka jest skuteczna, dzięki niej neutralizuje się niezadowolonych. Ale sam proces wprowadzenia społeczeństwa w śpiączkę pozbawia społeczeństwo energii i inicjatywy. (...) Stworzony przez Putina reżim, który opiera się na strukturach siłowych i ich kontroli nad własnością, jest niezdolny do modernizacji. Tego rodzaju reżimy nie tylko same są skazane na zagładę, ale ciągną za sobą w dół państwa, którymi rządzą. Kolejnym czynnikiem przyspieszającym upadek jest nastawienie aparatu władzy (przede wszystkim przedstawicieli resortów siłowych) na osobiste wzbogacenie".

Dopóki są pieniądze

Paradoksalnie jednak to, co Szewcowa wymienia jako kamienie u szyi systemu, tworzy jednocześnie jego filary: to kontrola nad własnością, możliwość osobistego bogacenia się przez nomenklaturę, wsparcie się na strukturach siłowych, kontrola nad mediami, neutralizacja niezadowolonych (również metodami siłowymi).

Dopóki są pieniądze, to działa. Z braku pieniędzy może się, owszem, zrodzić niezadowolenie społeczne, ale to może zmusić władze raczej do sięgnięcia po bardziej restrykcyjne metody niż do poluzowania. Tymczasem pieniędzy może zabraknąć, bo koniunktura jest niepewna, a rosyjska gospodarka nadal jest surowcowa i wrażliwa na wszelkie wahnięcia na światowych rynkach.

Na razie jednak władza nie ma powodu, aby wykonywać gwałtowne ruchy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2011